Recenzja - P. Mohlin & P. Nyström "Ostatnie życie"

34/2021


Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję @wydawnictwoczarnaowca 💛 „Ostatnie życie” to książka, której opis zaintrygował mnie dosłownie w sekundę – uwielbiam takie klimaty, książki pełne niepewności i tajemnic, które z każdą stroną przed nami odkrywają. Właśnie to sprawiło, że musiałam ją przeczytać, ale czy było warto?

„Ostatnie życie” to pierwsza część nowej serii, przy której siły połączyło dwóch Peterów – Mohlin i Nyström. Przyznaję, że pierwszy raz miałam styczność z ich twórczością, więc to, czy ich sposób prowadzenia akcji mi się spodoba było ogromną zagadką. Głównym bohaterem książki jest John Adderley, agent FBI posiadający szwedzkie korzenie. Przeniknął on do kartelu narkotykowego, by później zeznawać przeciwko jego członkom w sądzie. Dzięki temu zapewnił sobie udział w programie ochrony świadków i postawił agencji warunek – w ramach swojej nowej tożsamości chce zostać przeniesiony do Karlstad w Szwecji i tam pracować w policyjnej grupie do spraw nierozwiązanych. Intryguje go konkretne dochodzenie, które zamierza zbadać od podstaw i wreszcie dopaść sprawcę.

Zaczynając od minusów – ciężko było mi się wczytać w tę książkę. I nie chodzi tu o fabułę, bo była mega interesująca i aż chciało się czytać dalej. Sama nie wiem co tak naprawdę mi się zgadzało, ale bardzo długo czytałam „Ostatnie życie”. Gdyby nie zawiłość akcji i to, jak bardzo intryguje czytelnika, prawdopodobnie czytałabym tę pozycję jeszcze dłużej. Być może Was wciągnie bez końca i nie będziecie mieli takich problemów :)

Jeśli chodzi o plusy, to zdecydowanie zaliczyłabym do nich kreację bohaterów, chociaż muszę przyznać, że pewne zachowania Johna uznałabym za bezmyślne. Nie wiem, jak sama zareagowałabym, gdybym znalazła się w tej samej sytuacji, natomiast miało się wrażenie, że podważa on wszystkie zasady, jakie tylko zostały ustalone. Mimo to naprawdę go polubiłam i trzymałam kciuki, by wreszcie udało mu się rozwiązać zagadkę zaginięcia Emelie Bjurwall. Sprawa ta zresztą była w ten sposób opisana i prowadzona, że niemożliwe było wytypowanie sprawcy w trakcie czytania. Dopiero wtedy, gdy autorzy uznali, że możemy poznać zakończenie, wówczas zaczęli powoli dawkować kolejne informacje, byśmy do końcowych wniosków doszli sami. Zakończenie było niesamowite i w życiu nie odgadłabym kto był sprawcą. Ogólnie mówiąc, żałuję, że tak długo zajęło mi czytanie „Ostatniego życia”, bo książka bardzo mi się spodobała i z pewnością sięgnę po kolejny tom :)

Komentarze

Popularne posty