Recenzja - K. Hiddenstorm "Vanth. Bitwa o Ziemię"

38/2021


Dziękuję wydawnictwu @waspos i autorce @karina_hiddenstorm za możliwość zrecenzowania książki „Vanth. Bitwa o Ziemię”. Nie ukrywam, że zaintrygowała mnie już od samej zapowiedzi, więc wiedziałam, że prędzej czy później ją przeczytam. Bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam wiadomość od wydawnictwa, że będę miała okazję ją zrecenzować😄 Pozostaje jednak pytanie: czy mnie nie zawiodła? i czy nadal jestem nią tak zachwycona, jak jeszcze przed premierą?

„Vanth. Bitwa o Ziemię” to opowieść fantasy/science-fiction (sama nie wiem, jak dokładnie to określić), w której główną bohaterką jest Lliveya, pochodząca właśnie z planety Vanth. Niedoceniona przez ojca i przez to sfrustrowana postanawia uciec z własnej planety na Ziemię, która po wielu latach wojen jest na skraju zagłady. Lliveya decyduje, że podbije Ziemię i zostanie jej władczynią, by udowodnić ojcu, że powinien pokładać w niej większe nadzieje. Tam jednak wpada w pułapkę i gdy sądzi, że popełniła błąd, ratuje ją Jade (zresztą nie po raz pierwszy). Między nimi wywiązuje się ciekawa relacja, budowana powoli i starannie, by niczego nie przyspieszać i nie zepsuć. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy na Ziemię przybywają okręty bojowe z ojczystej planety Lliveyi, których załoga dostała rozkaz dostarczyć ją do domu pod groźbą zniszczenia Ziemi. Jaką decyzję podejmie Lliveya i przede wszystkim – jaki los czeka naszą planetę?

Przyznaję, że dopóki Lliveya nie zdecydowała się na lot na Ziemię, książka mnie trochę nudziła. Brakowało mi wartkiej akcji, ciętego humoru, w sumie wszystkiego – ale mimo wszystko taki początek był potrzebny. Dostaliśmy wyjaśnienie kto jest kim na Vanth, jaką pełni rolę i dlaczego ojciec Lliveyi postanowił na imperatora planety wybrać jej brata zamiast niej. Później akcja powoli się rozkręca i trudno oderwać się od czytania. Zawsze jest dreszczyk niepewności – czy bohaterowie przeżyją i zachowają własne człowieczeństwo? Bardzo doceniam takie budowanie napięcia, całokształt wyszedł naprawdę dobrze. Lliveya jest trochę nietypową bohaterką, to prawda, ale trzeba też pamiętać, że jest (jakby nie patrzeć) kosmitką, a więc całkowicie różni się od Ziemian, którzy przeważają w powieści. Biorąc pod uwagę cały tekst książki muszę przyznać, że to naprawdę dobra pozycja dla wielbicieli fantasy/science-fiction, chociaż może oczekiwałam trochę więcej? Mimo wszystko bardzo polecam przeczytać 😄

Komentarze

Popularne posty