Recenzja - A. Greaves "Jedno słowo za dużo"

39/2021


Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl @nakanapie.pl, za co bardzo dziękuję💛 Jeśli kiedykolwiek czytaliście opis tej książki – jestem pewna, że bardzo Was zaciekawiła, podobnie zresztą jak mnie😄 Nie mogłam sobie jej odpuścić, wiedziałam, że szybko muszę się za nią zabrać, a gdy miałam ją już w rękach, pochłonęłam w zaledwie kilka dni (a gdyby nie zobowiązania na uczelni to pewnie zajęłoby mi to jeszcze mniej czasu😅).

Mary od siedmiu lat każdy wieczór spędza na stacji kolejowej w Ealing, trzymając w rękach tekturkę z napisem „Wróć do domu, Jim”. Pomimo stałej pracy w supermarkecie i angażu w Nocnej Linii w formie wolontariatu nie poddaje się i codziennie stara się wyłowić spośród tłumu twarzy na stacji tę jedną, którą tak pragnie ujrzeć. Którejś nocy, gdy pełni dyżur w Nocnej Linii odbiera telefon, który sprawia, że jej świat na chwilę się zatrzymuje. Mogłaby przysiąc, że to był telefon od Jima. Przypomina jej się ich ostatnia rozmowa, gdy padło właśnie o jedno słowo za dużo. Jim, chorujący na depresję zniknął następnego dnia i od siedmiu lat nie pojawił się w życiu Mary już ani razu, mimo długotrwałego związku, który niegdyś ich łączył i obietnic, że zostaną ze sobą na zawsze.

Ta książka była… niesamowita. To jedyne słowo, jakie wydusiłam z siebie po jej skończeniu. Tematyka jest naprawdę ważna i otworzyła mi oczy na problem, jakim jest depresja. Wcześniej, owszem, zdawałam sobie sprawę z tego, jak wyniszczająca potrafi być ta choroba, jednak po lekturze tej książki doszłam do wniosku, że mimo wszystko niewiele o niej wiedziałam. Właśnie dlatego „Jedno słowo za dużo” to bardzo ważna książka. Wzruszająca, pełna emocji i niewypowiedzianych słów, a czasami także tych momentów, gdy któryś z bohaterów powinien ugryźć się w język. A co do bohaterów – są bardzo różnorodni, każdy z nich ma całkowicie inne problemy i osobowość, ale naprawdę wiele ich łączy. Bardzo spodobała mi się końcówka, będąca idealnym podsumowaniem całej fabuły.

Nie mam pojęcia w jaki jeszcze sposób zareklamować Wam tę książkę i polecić, bo po prostu brakuje mi słów. Wiem, że polecało ją już kilka bookstagramerek i ja też chciałabym dołączyć do tego grona. „Jedno słowo za dużo” to jeden z moich faworytów tego roku – naprawdę bardzo serdecznie polecam dosłownie każdemu. Jestem pewna, że Was nie zawiedzie i zostawi Was z wieloma niewypowiedzianymi emocjami, a może także i łzami wzruszenia. Powtórzę jeszcze raz – niesamowita!

Komentarze

Popularne posty