Recenzja - J. Quinn "Mój książę"

33/2021


„Powiedzenie, że mężczyzna potrafi być uparty jak osioł, byłoby zniewagą dla osła.”

Ach, ci Bridgertonowie. Po obejrzeniu serialu (do teraz żałuję, że najpierw nie sięgnęłam po książkę!) wiedziałam, że „Mój książę” musi się jak najszybciej znaleźć na mojej liście książek do przeczytania. I tak się właśnie stało, a zaledwie kilka dni temu skończyłam czytać 1 tom serii o Bridgertonach. Czy mi się spodobał i (co też ważne) jak bardzo książka różni się od serialu?

Zacznijmy od tego, ze seria o Bridgertonach w każdym tomie skupia się na innym członku rodziny. Na początek poznajemy Daphne, czwartą w kolejności, lecz najstarszą z córek Violetty Bridgerton. Poszukuje właśnie męża, z którym będzie mogła spędzić resztę życia, i którego ma nadzieję pokochać całym sercem, a nie być z nim tylko po to, by spłodzić dzieci. Na swej drodze spotyka ona księcia Hastings, Simona, który jednak nie ma w planach ożenku, chociaż wiele panien mają chęć dorwać go tylko dla siebie. Postanawiają zawrzeć ze sobą układ – Simon będzie kreował się na wielkiego adoratora Daphne. Jemu ubędzie kandydatek, które będą chciały go usidlić, natomiast młoda panna Bridgerton automatycznie stanie się dla grona mężczyzn bardziej interesująca. W końcu skoro książę Hastings był nią zainteresowany, musi być ona wyjątkowa.

Niestety, przez całą książkę wiedziałam jaki będzie koniec (dlatego nie polecam najpierw oglądać serialu!) i trochę mi to zepsuło zabawę. Mimo to „Mój książę” był świetnym oderwaniem od rzeczywistości – luźny język, cięty humor bohaterów i przede wszystkim świetne opisy uczuć to coś co kocham. Podobała mi się także kreacja bohaterów. Nie tylko Daphne i Simon jako główni bohaterowie pierwszej części byli szczegółowo wykreowani, razem ze wszystkimi zaletami i wadami. Także pozostałe postaci, które napotykamy w książce, chociażby rodzina Daphne (najlepsza na świecie!). Co do porównania książki z serialem – mam wrażenie, że gdyby w ekranizacji nie dodali nic od siebie, serial miałby max. 3 odcinki. To tak dla porównania jak wiele epizodów z serialu nigdy nie pojawiło się w książce ;) Czy to dobrze? Ja sama nie wiem co o tym myśleć, ale trzeba przyznać, że dodatkowa akcja dodała trochę emocji w serialu. A co Wy o tym sądzicie? :)

Komentarze

Popularne posty